Ferie na Słowacji

31 Styczeń 2012

Gdy zaplanowaliśmy wyjazd do Włoch cieszyliśmy się, że spędzimy tydzień w górach. Miesiąc później zaczęło do nas docierać, że ferie trwają dwa tygodnie i nasze lekko nadpobudliwe:-) dzieci na samą myśl o siedzeniu przez kolejny tydzień w domu, w Warszawie dostaną kota. Postanowiliśmy poszukać jakiejś taniej opcji na kolejnych kilka dni i.... tak padło na Słowację.

Wszystkie znaki na niebie wskazywały na to, że nie mogliśmy wybrać lepiej. Piękne góry, super dojazd autostradą z Włoch, niskie ceny... Taaaaaa

Zamiast planowanych 9 godzin do Liptowskiego Mikulasza jechaliśmy 16...

Autostrada w pewnym momencie się urwała i jechaliśmy w porywach 40km/h...

O 12 w nocy złapała nas policja i zapłaciliśmy mandat za brak winietki...

A nocleg kosztował nas więcej niż we Włoszech...

Ale!

Mieliśmy piękną pogodę, fulllllll świeżego, puszystego śniegu i świetnie przygotowane trasy. Chętnie bym w tym roku jeszcze wyskoczyła tam na weekend :-)

 

Ferie we Włoszech

29 Styczeń 2012

Zdjęcia z Włoch zgrane. Mieliśmy piękny tydzień pełen słońca, dobrego jedzenia i grzanego wina :-)

Plan dnia był prosty

6:30 pobudka, mycie, ubieranie

8:00 śniadanie

9:30 gondolka

10:00 jeżdżenie

Dopuszczaliśmy oczywiście małe odstępstwa od planu, bo albo komuś się zachciało siku, albo ktoś zapomniał rękawiczek, albo akurat ktoś miał gorszy dzień, ale z reguły nigdy nie było to większe przesunięcie niż 30 minut. Z dwójką rozwrzeszczanych dzieci uważam to za gigantyczne osiągnięcie :-)

Koło 16.00 kończyliśmy i jechaliśmy do domu coś ugotować. Minimum dla 8 osób...

Po małej przekąsce na stoku w postaci pizzy, frytek lub grillowanych warzyw niby nigdy nie byliśmy szaleńczo głodni, a mimo to codziennie ze stołu w ciasnej, ale przytulnej kuchni znikało wszytko. Nawet ogromny gar wariacji na temat włoskiej imbreciaty... mamma mia, jaka ona była dobra :-)))))

Iglo

24 Styczeń 2012

Podczas długiej podróży na Słowację powtarzałam sobie w kółko, że gdy tylko uda nam się dotrzeć na miejsce przestanę przeklinać w myślach pogodę i zacznę dostrzegać jej pozytywne strony.

I faktycznie. Gdy po 4 godzinach snu obudziłam się, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam zasypany samochód, podwórko oraz drzewa, poczułam, że ta męczarnia miała sens. Byłam nieprzytomna. Wiedziałam, że na wycieczkę w góry, na deskę nie mam kompletnie siły, ale gdyby tak postawić ogromne iglo?

Po kilkunastu minutach okazało się, że do zabawy poza dziewczynkami dołączył też Maciek, Bartek, Dominika i rodzice :-)

Wyszło pięknie! Z dobudowanym wejściem i małym okrągłym okienkiem wyglądało bardzo zachęcająco ... Karola z Łucją od razu zaznaczyły, że spędzą w nim najbliższą noc, ale gdy tylko zrobiło się ciemno szybko zmieniły zdanie :-)

Następnego dnia po pobudce o 6.30 przed 10.00 byliśmy na Chopoku. Bez dzieci!!! Tylko ja, Dominika, Maciek i Bartek. Po 6 dniach jeżdżenia na zmianę z dziewczynkami i opiekowaniu się maluchami taki jeden dzień to totalny wypas!

Daliśmy sobie tak w kość, że kilka minut przed 15.00 zrobiliśmy ostatni zjazd. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, skręty nie wychodziły już tak czysto i ogólnie czułam się jak pokraka, ale... jakie to cudowne uczucie tak się skatować:-)!!!

Alpe di Siusi

22 Styczeń 2012

Nasz wyjazd o 22.00 oczywiście nie wypalił, ale... udało nam się opuścić Warszawę punktualnie o 24.00. Uważam to i tak za duży wyczyn :-)
Podróż do Włoch minęła wyjątkowo szybko, bo na miejscu byliśmy koło 16.00 następnego dnia. Dziewczynki były naprawdę dzielne. Szczegółowa relacja z włoskiej wyprawy za kilka dni, gdy zgramy  wszystkie zdjęcia, a tymczasem parę, które zrobiliśmy chwilę przed wyjazdem z Włoch na Słowację. Myśleliśmy, że w porównaniu z pokonaniem 1400 km na odcinku Warszawa-Siusi, 900 km będzie bułką z masłem. Oj jak mocno się myliliśmy... To była najgorsza, najbardziej męcząca przeprawa jaką kiedykolwiek miałam okazję przeżyć. A mam na swoim koncie nawet wycieczkę w bagażniku Fiata 125p...

Wyjeżdżamy

13 Styczeń 2012

Wyjeżdżamy!!!

Hmmm, teoretycznie za 2 godziny powinniśmy siedzieć w samochodzie i jechać w kierunku Poznania... żeby jutro w godzinach popołudniowych dotrzeć do Włoch ;-)

Gdy patrzę na nasze mieszkanie oraz na ilość spakowanych rzeczy ( na razie udało mi się ogarnąć tylko ubrania dziewczynek...) to trudno mi w to uwierzyć, ale już gorsze sytuacje udawało nam się opanować, więc może i tym razem się wyrobimy. Jedziemy w to samo miejsce, w którym rok temu spędzaliśmy ferie zimowe. W Alpe di Siusi spodobało nam się tak bardzo, że wcale nie chciało nam się wracać do Warszawy. W tym roku też liczę na piękną, słoneczną pogodę, maaasę śniegu, pyszne , włoskie jedzenie i … duże ilości wina ;-)))))

Ponieważ będziemy mieszkać w maleńkiej miejscowości oddalonej od stoku o 3 km, w której ciężko o zasięg telefonii komórkowej, to o WiFi nawet nie marzę :-) Dlatego będziemy musieli zamilknąć na długi tydzień, by w kolejną sobotę lub niedzielę, gdy przeniesiemy się z Włoch na Słowację wrzucić „ parę zdjęć” oraz jakieś włoskie przepisy! Do zobaczenia ! A poniżej kilka zdjęć z zeszłego roku. Ależ tam jest pięknie! Baci!!

Jadzia wraca do zdrowia

09 Styczeń 2012

Od wyjścia ze szpitala za chwilę minie dopiero tydzień, ale po Jadzi już wcale nie widać, że była chora. Szaleje, biega i, swoim starym zwyczajem, zaczepia Karolinę. Próbuje ją podgryzać ( niestety czasami jej się to udaje...), szczypać i za wszelką cenę zaznaczyć swoją obecność.

Poza znęcaniem się nad starszą siostrą z upodobaniem oddaje się też innej czynności. Jedzeniu. Cały czas chodzi i powtarza : „ Mniam, mniam”. Już przestałam liczyć ilość posiłków, które potrafi skonsumować w ciągu dnia, bo jest tego baaardzo dużo. Do jej ulubionych dań należy ostatnio zupa brokułowa, najlepiej z dodatkiem zielonego grochu i sojowego sosu...

NIECH KTOŚ TO ODE MNIE ZABIERZE ! :-)

07 Styczeń 2012

Maciek chyba ma zamiar zostać zawodowym piekarzem, bo to, co ostatnio wyprawia z chlebem, przechodzi ludzkie pojęcie. Słoiki z dojrzewającym na półkach zakwasem na początku nie budziły mojego entuzjazmu, ale... każdy mężczyzna ma przecież jakąś „ zajawkę”. Mogłam trafić gorzej. Poza tym liczyłam po cichu na to, że słoiczki prędzej, czy później zniknął. Tak jak każda „chłopięca pasja” :-)

Ale dzisiaj miarka się przebrała. Rano jeszcze próbowałam ignorować wyrastające w koszyczkach bochenki. Gdy zobaczyłam zrobiony domowym sposobem skalpel do nacinania skórki, zimny dreszcz przebiegł mi po plecach, ale gdy Maciek z pieca wyciągnął pierwszy chleb i odkroił „ dupkę”, wiedziałam, że już po mnie...

Czasami by przeżyć rozkosz wystarczy kromka ciepłego chleba i masło. Ja swoją przeżyłam dzisiaj już cztery razy i nie zamierzam na tym poprzestać.

p.s. zajrzyjcie do przepisów :-)

Dreamnation

07 Styczeń 2012

Marzyłam o takich leginsach!!! Gdy zobaczyłam je na „ Przetworach” od razu wiedziałam, że muszę je kupić. Karola rozmiarami dziecięcymi nie była specjalnie zainteresowana, ale... ponieważ brała udział w wymianie „ Thingo” namówiłam ją żeby koszulkę z zaprojektowanym przez siebie tygrysem zamieniła na to kolorowe cudo. Ja od siebie dorzuciłam jeszcze książkę, żeby nikt nas nie przelicytował. Może dobrze się stało, bo Karolcia wygląda w nich świetnie!  

Dreamnation

...and a happy New Year

05 Styczeń 2012

Sylwestra w tym roku chcieliśmy spędzić kameralnie. Mieliśmy zabrać do siebie tylko Łucję, bratanicę Maćka oraz zaprosić Alę. Miało być spokojnie, rodzinnie i miło. Niestety nie było...

Dzień przed Sylwestrem trafiliśmy z Jadzią do szpitala, w związku z podejrzeniem zachłyśnięcia się wodą. Po badaniach okazało się, że wszystko jest w porządku, ale zostałam z nią na noc na obserwacji. Następnego dnia planowałyśmy wrócić do domu...

Sobota wieczór. Kilka godzin do Nowego Roku. Czekamy w sali na wypis. Jagódka jest zmęczona, ma cały czas lekką gorączkę, więc przytulam ją na rękach. Nagle moje maleństwo dostaje potwornych drgawek. Wygląda jakby miała padaczkę. Przerażona wybiegam na korytarz w poszukiwaniu lekarza lub pielęgniarki. Po natychmiastowym podaniu leku i tlenu Jadzia zaczyna normalnie oddychać...

Nie potrafię opisać tego, co czułam przez tych kilkadziesiąt sekund. Chyba nawet nie chcę:-(

 

Wczoraj wróciliśmy do domu, bo stan jest stabilny, wyniki badań prawidłowe, a po małej w ogóle nie widać, że cokolwiek się stało.

Po takim rozpoczęciu roku może być już tylko lepiej :-)

Karola i Jagoda